Ze Zbigniewem Zamachowskim rozmawiali: Wiktoria Jurkowska, Martyna Rybitwa, Julia Laskowska, Bartosz Sielecki i Klaudia Drabek. Wywiad został przeprowadzony w dniu 17.02.2019 r.

 

Chcielibyśmy się przenieść w Pana myśli, w Pana sercu do lat szkolnych. Do Pańskiego czasu licealnego i chcielibyśmy żeby pomógł nam Pan poczuć się jakbyśmy byli przyszłymi aktorami że tak powiem. Czy muzyka od razu była Pana pasją?

 

Tak, najkrócej rzecz ujmując o muzyce wiedziałem że to jest moja pasja. To na pewno wiedziałem od dzieciństwa i to wczesnego. Kiedy z siostrą wraz w takim starym domu w którym mieszkaliśmy, odkryliśmy na strychu stary fortepian, zdezelowany, a właściwie to co po nim zostało. A zostało po nim tyko pudło ze strunami i myśmy na tym pudle jak na harfie rozstrojonym oczywiście grali. To było niesamowite. Resztki klawiatury tam jakieś były. Wiedziałem od zawsze, że chcę się nauczyć grać na fortepianie. Rodzice namawiali mnie na akordeon, czy gitarę. Są to dość mobilne, ale uparłem się na to pianino. Zacząłem się uczyć potem szczęśliwie - właśnie kiedy byłem w liceum - otwarto w moim miasteczku - Brzezinach pod Łodzią - szkołę muzyczną. Zapisałem się do tej szkoły muzycznej i wiedziałem zawsze, że muzyka była i jest moją pasją. De facto stało się tak, że troszkę poszedłem w inną stronę. Dzięki muzyce właśnie zostałem aktorem, ale ciągle muzyką się zajmuję i ciągle śpiewam. Ciągle komponuję choćby - dzisiejszy ten recital w Sulejówku - to jest ciąg dalszy mojej pasji związanej z muzyką.

 

Czy dobrze zrozumiem, że pasja nie przerodziła się wyłącznie w pracę i nadal pozostaje pasją i taką wielką przyjemnością dla Pana?

 

Tak, to jest więcej, niż pasja, bo muzyka jest jakby - jakkolwiek to brzmi patetycznie - to jest jakby moim życiem. Bez muzyki w ogóle nie funkcjonuję. Nie tylko zajmuję się nią, nie tylko wykonuję piosenki. Jest to mój sposób zarabiania pieniędzy. To jest też moja praca, ale ja słucham bardzo dużo muzyki a właściwie słucham non stop. Czy jestem w samochodzie czy jestem w domu, to ta muzyka mi ciągle towarzyszy i gdzieś składam się z dźwięków.

 

Skąd Pan czerpie inspirację?

 

A zewsząd. Nie trudno to tak wytłumaczyć. Każdy ma jakiś tam talent, na pewno wierze w to głęboko. Komuś fajnie wychodzi budowanie domów, ktoś inny umie robić meble a ktoś inny nagle odkrywa w sobie talent związany z muzyką. Znam wielu wspaniałych muzyków, kompozytorów, którzy nie mają wykształcenia muzycznego, bo mieli inny pomysł na życie. Czy to Zbigniew Prajzner, czy Pan Jan Kanty Pawluśkiewicz czy Michał Lorenc. Wam pewnie to są mniej znane nazwiska, wielcy kompozytorzy piszący muzykę oratoryjną, muzykę filmową. Oni nie przewidzieli tak naprawdę tego że gdzieś ta muzyka w życiu ich zdominuje. Mnie się wydawało, że mnie zdominuje a tak naprawdę zdominowało mnie aktorstwo, które uprawiam i to jest mój zawód numer jeden. Natomiast ta muzyka gdzieś cały czas w tle się pojawia. Mało tego od 20 lat jestem wykładowcą w Akademii Muzycznej w Warszawie, gdzie uczę przedmiotu interpretacja piosenki.

 

Czyli nie tylko we dnie i wieczorami, czy na koncertach muzyka jest wśród Pana, nie tylko w pracy. A na ten moment wie Pan czy będzie Pan tworzył jakąś kolejną płytę?

 

Ciągle się zabieram do tego i namawiają mnie różni moi znajomi muzycy. Tylko nie mam szczerze powiedziawszy kiedy. Jestem zajętym człowiekiem. Nie lubię robić czegoś po łebkach. Mógłbym oczywiście znaleźć trochę czasu żeby wejść do studia i nagrać jakieś utwory, ale myślę, że coś takiego jak płyta jest czymś takim jak książka. To musi być przemyślane, musi być po coś. Ja ciągle nie odpowiedziałem sobie na pytanie „po co mam wydać taką płytę?”. Tylko po to żeby zarejestrować te utwory? Myślę, że w dobie internetu wszystko jest dostępne i można sobie znaleźć. Natomiast noszę się z takim zamiarem od wielu wielu lat i mam nadzieję, że zdążę go zrealizować. Aczkolwiek parę płyt na rynku z moim udziałem można znaleźć. Przed laty Polskie Radio wydało mnie w takiej serii „Złota Kolekcja”. Płyty z moim dorobkiem istnieją właściwie od lat aż 80'. Zaczynałem jako jeszcze licealista. Śpiewałem już dość dobrze, na scenie impresjonalnej i robiłem swoje pierwsze nagrania profesjonalne, które na tej płycie są. Druga płyta to jest płyta z grupą MoCarta. Nagrania zarejestrowane na DVD i CD spektakl muzyczny „Zamach na MoCarta”. To ciągle jest gdzieś dostępne. Gorąco polecam to, co jest póki co, a to co być może, będzie.

 

Zapoznaliśmy się już z tą płytą. Bardzo nam się podobało.

 

To fantastycznie.

 

W takim razie muzyka jako pasja, aktorstwo jako większa część, jako zawód. Może teraz coś o aktorstwie. Jest Pan uważany za jednego z najwybitniejszych polskich aktorów i ma Pan lata doświadczenia. Jak zmieniała się branża na przestrzeni lat?

 

Oj, to jest pytanie - temat rzeka. To trzeba by długo o tym mówić. Najkrócej rzecz ujmując ta branża zmieniła się tak jak zmienił się nasz kraj po tym jak nam się - że tak powiem - ustrój zmienił. Za komuny wszystko to wyglądało inaczej. Nie tęsknie bynajmniej za tamtym ustrojem. To wszystko potem się poodmieniało, mamy inny system rynkowy. Zupełnie inaczej to właśnie działa. Mówię - nie chcę się wdawać w szczegóły techniczne - ale krótko mówiąc, jeśli miałbym porównać to jak pracowało się, wtedy, ten system pracy i możliwość samorealizacji w tym zawodzie, wtedy a teraz, to oczywiście wole te dzisiejsze czasy. Jakkolwiek jest on dużo trudniejszy, trzeba dużo bardziej walczyć na nim i próbować znaleźć sobie - co nie jest łatwe - swoje miejsce.

 

Czy znalezienie pierwszych prac było trudne?

 

W moim wypadku nie było, aż tak trudne. Zanim zacząłem myśleć, kończąc szkołę filmową w Łodzi, co dalej chciałbym robić, do którego teatru chciałbym pójść. Wtedy tak się myślało. Przede wszystkim trzeba było znaleźć jakiś dobry teatr, zakotwiczyć się,a potem dopiero się realizować. Więc zanim wymyśliłem, teraz zobaczyłem gdzie chciałbym pójść, dokąd chciałbym pójść, do którego teatru, do którego miasta. Myślałem o Łodzi, o Warszawie, o Krakowie. Dostałem - jeszcze będąc na czwartym roku robiąc studia podyplomowe - propozycje pracy w teatrze Studio w Warszawie. W Pałacu Kultury od Pana Jerzego Grzegorzewskiego, który zupełnie przypadkiem zobaczył mnie na próbie i widocznie na tyle go ująłem tym co tam roiłem, że dał mi pracę i przez 12 lat pracowałem. Potem przeszedłem z nim do Teatru Narodowego, w którym byłem aż do ubiegłego roku. W tej chwili jestem wolnym strzelcem, nie mam żadnego etatu poza Akademią Teatralną.

 

My jako uczniowie liceum w Sulejówku mamy możliwość brania udziału w zajęciach teatralnych. Czy Pan przed szkołą teatralną również miał taką możliwość?

 

Nie tyle zajęcia teatralne co myśmy założyli kabaret szkolny. Jakoś tak bardziej było nam do kabaretu po drodze. Mieliśmy fajną Panią nauczycielkę od języka polskiego, która jakby nam pomagała, która nas inspirowała i w tym kabarecie właściwie po raz pierwszy odkryłem w sobie jakieś tam talenty. Nie tylko muzyczne, ale literackie. Zacząłem pisać teksty do kabaretów, teksty piosenek do kabaretu, wykonywać te piosenki i to były pierwsze moje takie większe występy publiczne aktorskie. Jeśli chodzi o śpiewanie, o muzykę to pamiętam, że dość szybko w podstawówce już zorientowałem się, że gdzieś tam śpiewam, jestem muzykalny. Na wszystkich akademiach szkolnych, różnych typu okazjach, a to w chórze, a to solo śpiewałem jakieś piosenki. Natomiast to były takie moje pierwsze próby parateatralne, aktorskie powiedzmy, które potem zaowocowały tym, że odważyłem się zdawać do szkoły teatralnej.

 

Czyli rozumiem, że była nauczycielka, która Pana inspirowała. A czy był jakiś nauczyciel, który odradzał wybranie tej ścieżki?

 

Taki zły wujek? Nie nie, złego wujka nie było. Ja chodziłem do liceum ekonomicznego i wszędzie powtarzam, że to nie jest jakaś tajemnica, ale z perspektywy czasu to był jakiś tam błąd decyzyjny. Pewnie powinienem iść do liceum ogólnokształcącego. Tak wylądowałem w branży, która bardziej ma z literaturą, sztuką do czynienia niż z ekonomią i ekonomiką. W związku z tym ta cała moja działalność kabaretowa, to był rodzaj substytutu. Takiego, dzięki któremu prawdopodobnie tę szkołę zdałem. Przypuszczam, że nie byłoby tak słodko, a szkoła wiedziała, że ma jakiegoś takiego dziwnego ucznia, który pomaga w różnego rodzaju okolicznościach typu akademie, dzień nauczyciela czy jakieś tego typu historie. Wtedy już jeździłem na różne, nie tylko lokalne, ale ogólnopolskie, konkursy piosenkarskie, gdzie śpiewałem swoje piosenki. Nie powiem, że bez sukcesu, więc oni to doceniali i tak przesuwali mnie z klasy do klasy, aż w końcu skończyłem tę szkołę zdawszy maturę. Całkiem nie najgorzej. Raczej mnie wspierano, niż odradzano mi te moje decyzje życiowe.

 

Czy żeby zostać aktorem albo muzykiem trzeba być humanistą? Czy umysł ścisły również może się odnaleźć w takich zawodach?

 

Myślę, że każdy umysł się może odnaleźć, to jest kwestia wrażliwości, która jest poza tym co nam w życiu lepiej lub gorzej wychodzi. Wśród moich koleżanek i kolegów aktorów są ludzie z tak dziwnymi profesjami. Mam kolegę aktora, który jak zdawał ze mną do szkoły był bosmanem żeglugi śródlądowej a kolega technik elektryk, koleżanka po szkole baletowej itd. itp.. To jest tak że ten zawód przyjmuje każdego, jeśli tylko posiada jakiekolwiek do tego predyspozycje, jakikolwiek talent.

 

Czy są jakieś przedmioty, z których aktor powinien być dobry?

 

Nie wiem czy przedmioty, nie w kategoriach szkoły bym to rozpatrywał. Raczej myślę, że powinien mieć pojęcie o literaturze, o sztuce również. Aktorstwo jest sztuką - niewątpliwie - rzemieślniczą, ale jednak powinien być człowiekiem wrażliwym na te wszystkie aspekty pozamaterialne, na muzykę na ruch, taniec itd..

 

Skoro powiedział Pan, że zdecydowanie ciężej jest się teraz odnaleźć, niż wcześniej, to czy są może jakieś szkoły aktorskie, które Pan by polecił?

 

Przede wszystkim polecam Akademię Teatralną, która kształci na naprawdę bardzo wysokim poziomie. Poza tym na poziomie szkolnictwa wyższego uczy się tam nie tylko aktorstwa, ale wielu różnych innych rzeczy. Jest też mnóstwo innych szkół. Szkół prywatnych, które przygotowują w lepszy lub groszy sposób do tej profesji. Bardzo często zdarza się, że młodzi ludzie po ukończeniu jednej z tych szkół prywatnych i tak decydują się potem zdawać np. do Akademii, bo jednak ona ma największe zaplecze profesorów. Wspaniałych - nie tylko aktorów - ale ludzi zajmujących się tym wszystkim, na co składa się aktorstwo, czyli emisją głosu, dykcją, ruchem. To wszystko jest przecież sprzężone z muzyką i śpiewem. Nie mówię o tym, że warszawska szkoła jest najlepsza, ale na tym poziomie uniwersyteckim, czyli szkolnictwa wyższego te cztery szkoły w Warszawie, bądź we Wrocławiu i w Krakowie, zapewniają naprawę najwyższy poziom.

 

Teraz nawiązując do aktorstwa. Jakie są największe pozytywy w tej pracy?

 

Pozytywy? Jest ich strasznie dużo. To jest przede wszystkim szalenie nie nudny zawód, jeśli się go wykonuje rzetelnie, jeśli jest łaskaw dla człowieka. To znaczy jest mnóstwo aktorów, dużo więcej ich niż tych, którzy w tym zawodzie odnieśli sukces i pracują, którzy nie mają roboty. Niestety tak to jest w tym zawodzie i wtedy jest to bardzo niewdzięczny zawód. Ale jeśli już udziałem naszym jest tak zwany sukces, jakkolwiek się to ujmuje, to to jest fantastyczny zawód. Co chwilę spotyka się ludzi. Naprawdę ciągle jakiś ciekawych, fajnych. Przemieszcza się, poznaje się literaturę, chociaż pewnie w życiu bym nie przeczytałbym tylu książek, gdyby nie to, że zdecydowałem się robić to co robię, czy nie obejrzałbym tylu filmów. Nie chodziłbym na wystawy plastyczne, bo to mnie tak jakby wkręciło. Poza tym mnie cały czas utrzymuje w pewnej formie nie tylko duchowej ale i fizycznej. Ja muszę być człowiekiem sprawnym żeby ten zawód wykonywać, bo wbrew pozorom nie polega to na robieniu min i uczeniu się tekstu na pamięć. Trzeba naprawdę ciężko fizycznie pracować, jeśli się gra np. główną rolę w spektaklu takim jak właśnie gram w tej chwili w Teatrze Polskim. Nazywa się „Żołnierz Królowej Madagaskaru” wychodzę stamtąd kilo, półtora lżejszy.

 

Planujemy się na spektakl wybrać.

 

Zapraszam! Myślę, że to bardzo dobry pomysł.

 

Miejmy nadzieję że się uda. Na zakończenie chcemy zapytać jakie są negatywy tej pracy?

 

A po co to mówić o negatywach? Ja nie wiem czy są negatywy. To, że mam dla was 15 minut - może i krócej - to poniekąd negatyw. Wolałbym sobie z wami posiedzieć i pogadać dłużej, ale po prostu nie mam czasu.

 

Doceniamy te 15 minut.

 

Dziękuje bardzo. Chodzi mi oto, że jest to pozytywny negatyw. Dwa w jednym. Ja w tej chwili np. mam taki okres, że robię film. Teraz mam recital, wczoraj śpiewałem w Lublinie i nie mogłem z wami na przykład wieczorem porozmawiać. Potem muszę wrócić nauczyć się tekstu, o 7:00 rano mam samochód na plan, wrócę, 4 dni będę w takim rytmie pracował. Pojadę do Wrocławia, gram „Zamach na MoCarta”. Czyli to jest fajne, bo jest robota, natomiast z drugiej strony tak usiadłbym sobie na kanapie i bym sobie posłuchał muzyki. Czyli mówię, to jest pewny... taki dualizm tej roboty. Bardzo wam dziękuję.

 

My również dziękujemy.

------
Korektę zrobił Pan Tomasz Jackiewicz.

Zdjęcie: zespół redakcyjny

------

Miejski Dom Kultury składa serdeczne podziękowania Wiktorii Jurkowskiej, Martynie Rybitwie, Julii Laskowskiej, Bartoszowi Sieleckiemu, Klaudii Drabek oraz Dyrektor ZSP w Sulejówku Pani Ilonie Cichoń oraz Panu Tomaszowi Jackiewiczowi za podjętą współpracę, której efekty są widoczne w powyższym wywiadzie. Jednocześnie zachęcamy do śledzenia naszej strony, gdyż już niebawem ukaże się wywiad z aktorami Kabaretu Jurki.